Wyszukiwarka ulic
Ulica Karowa
Położenie
Ul. Karowa przebiega od Wybrzeża Kościuszkowskiego do Krakowskiego Przedmieścia.
Pochodzenie nazwy
Nazwa ulicy pochodzi od taboru miejskiego, zwanego Magazynem Karowym, utworzonego przez marszałka wielkiego koronnego Franciszka Bielińskiego.
Nieco historii
Mało brakowało, a pod koniec XIX wieku wiadukt Stanisława Markiewicza, wzdłuż którego Karowa zatacza w drodze do Wisły kilka kręgów niczym w skorupie ślimaka, mógłby się chwalić nie jednym, nie dwoma, ale nawet czterema rogami. Była wówczas Karowa ulicą, z którą wiązano wielkie nadzieje. Niewiele istniało połączeń górnej części miasta z Powiślem - Karowa miała się stać jednym z nich. Nie chciano już jej nawet grzebać w przeszłości: że wąska (była tylko trochę szersza od Kamiennych Schodków), że cuchnąca odpadkami zwożonymi tędy do Magazynu Karowego wozami, na które wołano z niemiecka "kary" (od nich właśnie nazwa ulicy). Karowa zaczęła się cywilizować w połowie XIX wieku. Henryk Marconi wystawił wtedy u jej wlotu z Krakowskiego Przedmieścia wytworną bramę. Ponownie głośno o tej okolicy zaczęło być na przełomie stuleci. Pod koniec 1895 roku na łamach "Tygodnika lllustrowanego" ukazał się ambitny projekt zagospodarowania Karowej - "wązkiej i stromej, przypominającej w dzisiejszym swym stanie odleglejsze uliczki południowych miasteczek włoskich". Pierwszym problemem do rozwikłania był stojący w miejscu Hotelu Bristol pałac Tarnowskich. Parter od strony Krakowskiego Przedmieścia stał 20 metrów wyżej niż najniższe piętro od strony Wisły. Tak położona rezydencja "nastręczała dużych trudności w uzyskaniu odpowiednim gruntu", a tymczasem do wykupienia parceli przymierzał się "właściciel poważnej firmy, która chciała sobie obrać na froncie stałą siedzibę". O miejsce w nowym gmachu ubiegał się także Bank Dyskontowy, ale jego zarząd mocno kręcił nosami na wieść, że dla banku przypadają pomieszczenia od strony... Karowej. "Wtedy to powstała myśl stworzenia z niej arteryi komunikacyjnej pierwszorzędnej" - pisał "Tygodnik lllustrowany". Znaczny spadek Karowej zamierzano zgubić przez jej wygięcie od głównej osi w formie ślimaka. Pierwszy projekt przewidywał zygzakowaty zjazd (stąd kilka rogów ślimaka) po wykupieniu gruntów na tyłach klasztoru sióstr Wizytek. Przewidywano, że koszty magistrat pokryje ze sprzedaży gruntów przylegających do dolnej części ulicy. Spodziewano się wprawdzie znacznego wzrostu ich wartości, ale niestety były to marzenia ściętej głowy. Plany trzeba było zredukować i już w 1896 roku na łamach "Biesiady Literackiej" pojawiła się kolejna, również kanciasta, choć skromniejsza wersja Ślimaka Karowej. Tym razem (patrząc ze skarpy) miał skręcać najpierw w lewo. Do trzech razy sztuka - realizacji doczekała się dopiero następna propozycja magistratu. Zaczęto od wyburzenia bramy Marconiego, poszerzenia i skanalizowania Karowej. Potem wykupiono parcelę Wizytek. Klasztor wyszedł na tym wcale dobrze - nie stracił prawa własności gruntu i dostawał co rok dwa tysiące rubli. W 1900 roku ruszyła budowa spiralnego zjazdu. Po czterech latach żelbetowy wiadukt połączył skarpę ze specjalnym nasypem. W osi Karowej planowano na początku naszego wieku windę, a nawet schody ruchome! Zamiast nich warszawiacy jeszcze długo po wojnie chodzili po drewnianych stopniach. Kilka słów należy się patronowi wiaduktu Stanisławowi Markiewiczowi. Znany lekarz, twórca pierwszych w Polsce kolonii letnich dla dzieci użyczył nazwiska Ślimakowi na Karowej jako jego dobry sąsiad. W drodze do siedziby Warszawskiego Towarzystwa Higienicznego, któremu 13 lat prezesował, mijał wiadukt zapewne niejeden raz.
źródło: "Warszawa i jej ulice. O pochodzeniu nazw" - Jarosław Osowski i Oficyna Wydawnicza "Mówią wieki"
Ul. Karowa przebiega od Wybrzeża Kościuszkowskiego do Krakowskiego Przedmieścia.
Pochodzenie nazwy
Nazwa ulicy pochodzi od taboru miejskiego, zwanego Magazynem Karowym, utworzonego przez marszałka wielkiego koronnego Franciszka Bielińskiego.
Nieco historii
Mało brakowało, a pod koniec XIX wieku wiadukt Stanisława Markiewicza, wzdłuż którego Karowa zatacza w drodze do Wisły kilka kręgów niczym w skorupie ślimaka, mógłby się chwalić nie jednym, nie dwoma, ale nawet czterema rogami. Była wówczas Karowa ulicą, z którą wiązano wielkie nadzieje. Niewiele istniało połączeń górnej części miasta z Powiślem - Karowa miała się stać jednym z nich. Nie chciano już jej nawet grzebać w przeszłości: że wąska (była tylko trochę szersza od Kamiennych Schodków), że cuchnąca odpadkami zwożonymi tędy do Magazynu Karowego wozami, na które wołano z niemiecka "kary" (od nich właśnie nazwa ulicy). Karowa zaczęła się cywilizować w połowie XIX wieku. Henryk Marconi wystawił wtedy u jej wlotu z Krakowskiego Przedmieścia wytworną bramę. Ponownie głośno o tej okolicy zaczęło być na przełomie stuleci. Pod koniec 1895 roku na łamach "Tygodnika lllustrowanego" ukazał się ambitny projekt zagospodarowania Karowej - "wązkiej i stromej, przypominającej w dzisiejszym swym stanie odleglejsze uliczki południowych miasteczek włoskich". Pierwszym problemem do rozwikłania był stojący w miejscu Hotelu Bristol pałac Tarnowskich. Parter od strony Krakowskiego Przedmieścia stał 20 metrów wyżej niż najniższe piętro od strony Wisły. Tak położona rezydencja "nastręczała dużych trudności w uzyskaniu odpowiednim gruntu", a tymczasem do wykupienia parceli przymierzał się "właściciel poważnej firmy, która chciała sobie obrać na froncie stałą siedzibę". O miejsce w nowym gmachu ubiegał się także Bank Dyskontowy, ale jego zarząd mocno kręcił nosami na wieść, że dla banku przypadają pomieszczenia od strony... Karowej. "Wtedy to powstała myśl stworzenia z niej arteryi komunikacyjnej pierwszorzędnej" - pisał "Tygodnik lllustrowany". Znaczny spadek Karowej zamierzano zgubić przez jej wygięcie od głównej osi w formie ślimaka. Pierwszy projekt przewidywał zygzakowaty zjazd (stąd kilka rogów ślimaka) po wykupieniu gruntów na tyłach klasztoru sióstr Wizytek. Przewidywano, że koszty magistrat pokryje ze sprzedaży gruntów przylegających do dolnej części ulicy. Spodziewano się wprawdzie znacznego wzrostu ich wartości, ale niestety były to marzenia ściętej głowy. Plany trzeba było zredukować i już w 1896 roku na łamach "Biesiady Literackiej" pojawiła się kolejna, również kanciasta, choć skromniejsza wersja Ślimaka Karowej. Tym razem (patrząc ze skarpy) miał skręcać najpierw w lewo. Do trzech razy sztuka - realizacji doczekała się dopiero następna propozycja magistratu. Zaczęto od wyburzenia bramy Marconiego, poszerzenia i skanalizowania Karowej. Potem wykupiono parcelę Wizytek. Klasztor wyszedł na tym wcale dobrze - nie stracił prawa własności gruntu i dostawał co rok dwa tysiące rubli. W 1900 roku ruszyła budowa spiralnego zjazdu. Po czterech latach żelbetowy wiadukt połączył skarpę ze specjalnym nasypem. W osi Karowej planowano na początku naszego wieku windę, a nawet schody ruchome! Zamiast nich warszawiacy jeszcze długo po wojnie chodzili po drewnianych stopniach. Kilka słów należy się patronowi wiaduktu Stanisławowi Markiewiczowi. Znany lekarz, twórca pierwszych w Polsce kolonii letnich dla dzieci użyczył nazwiska Ślimakowi na Karowej jako jego dobry sąsiad. W drodze do siedziby Warszawskiego Towarzystwa Higienicznego, któremu 13 lat prezesował, mijał wiadukt zapewne niejeden raz.
źródło: "Warszawa i jej ulice. O pochodzeniu nazw" - Jarosław Osowski i Oficyna Wydawnicza "Mówią wieki"
- DRUKUJ
- POWRÓT